
Mörk Børg w klimatach azjatyckich

W co gramy: Mörk Borg
Mörk Børg w klimatach azjatyckich
Tekst: Damian Niemir
Po dłuższej przerwie wpadł nam na onlajnowy stół typowo przerywnikowy system – Mörk Børg. Tym razem w zmniejszonym składzie, tylko z czarodziejką ekologiczną – Daeru, której wygląd przypominał raczej Panią Wiosnę w Jesieni Życia, z bujną fryzurą pełną fauny i flory oraz z heretyckim kapłanem Nifehlem, którego twarz skrywana ohydną maską wyglądałaby jeszcze ohydniej bez niej.
Po totalnej siekance na poprzedniej sesji, na której niewiele zostało żywych stworzeń w wielkiej sali, tym razem przygoda popłynęła w stronę epickiego zwiedzania. Zaczęło się od wypytania (zastraszenia?) zaklatkowanego więźnia pobitych mnichów… Potem sympatyczna rozmowa z wielkim stworem w czerwonej, rogatej masce, plan uwolnienia go z niewidzialnych łańcuchów, rozbijanie młotem terakotowej armii i kapitalna walka z demonem mgły, który okazał się niezwykle skarlałą, mizerną, choć charakterną postacią. Był czas na małe tête-à-tête między czerwonym rogaczem a Daeru, która rozbudziła swe dawno nie używane kobiece uczucia. I zakończenie jak z westernów, w którym obydwoje z Nifehlem trzymając się za ręce ciągną wózek pełen owoców Drzewa Mgły…
Ten system idealnie wchodzi jako luźna, abstrakcyjna zabawa. Jeśli potrzebujesz czasem odskoczni od skomplikowanych śledztw, psychologicznych rozkmin, strasznego straszenia czy ciężkich klimatów – zapewniam że Mörk Børg łykniesz na deser. A w wydaniu Gabrieli, gdzie do absurdalnych klimatów rodem z tanich azjatyckich filmów „kung-fu” dopięła playlistę utworów z azjatyckich horrorów… smakowało to nieprzeciętnie znakomicie! Idealnie na odstresowujący wieczór!